Kolejna część cyklu o sopockich miejscach serwujących burgery. Dzisiaj Slow Starter's.
Rzuciłam kiedyś na Fejsbogu pytanie o to, gdzie w Sopocie można zjeść dobrego burgera. Tubylcy odesłali mnie właśnie tam.
No to okej - skoro tak bardzo polecacie, to ja pójdę i sprawdzę (cokolwiek zastanawiałam się, co może serwować knajpa, która ma błąd w nazwie i czy ichniejsze jedzenie też będzie pomyłką).
Pierwszy raz poszłam tam z koleżanką. Knajpa mieści się przy ul. Gen. W. Sikorskiego 12, zaraz koło Almy. Kiedyś był tam Key-Bell Pub, a jeszcze wcześniej toaleta publiczna (moje kolejne skojarzenie, że jedzenie z dupy ;P).
Z wierzchu nic specjalnego, za to środek miał mi pokazać, że mam do czynienia z prawdziwą amerykańską restauracją.
Na podłodze ryflowana blacha, na ścianach jakieś postery, cegła, tablice rejestracyjne. Na stolikach pod szkłem amerykańskie klasyki w postaci samochodów czy innych motorów. Loże itp.
Siadamy, biorę menu. I przeglądam. Nic nie zwraca szczególnej uwagi (no, może poza literówkami, których jest sporo). W końcu zamawiam Whiskey Burgera. I czekam. A że się naczekałam, to zamówiłam sobie piwo. I poczytałam więcej o jedzeniu i napojach, które tam serwują. Możecie np. napić się whisky, wychylić shota, czy posączyć soft drinka.
Po jakimś czasie dostałam jedzenie - do burgera dołączone były fryty. Niestety całość podana podobnie jak w Stacji No 7 na czymś styropianopodobnym. Do tego plastikowe sztućce. No ale okej. Przeboleję.
Spróbowałam frytek. Duże, całkiem nieźle wysmażone, szkoda tylko, że były mrożone (nikt mi nie wciśnie, że frytki ze świeżych ziemniaków zajeżdżałyby tak bardzo skrobią, tym bardziej, że widziałam, jak były wsypywane z plastikowej torby do frytkownicy ;)) i że posypane jakąś czosnkową przyprawą (nie każdy to lubi!).
Biorę się za burgera - złapałam bułę i już wiem, że będzie porażka. Bułka dmuchana, chemiczna (taka jak w Stacji). Zaraz była obrzydliwie mokra i wszystko się rozpaćkało po tym małym talerzyku. I trochę po stole.
Mięso nie było złe, ale mogłoby być lepsze, bo to, co dostałam było lekko przesmażone.
Do ilości dodatków i sosów nie mogę się przyczepić - to było na plus.
Obsługa też nie najgorsza, chociaż kucharz mógłby darować sobie niektóre komentarze i niestosowne pogaduszki ze swoimi znajomymi, którzy akurat byli też w lokalu - w końcu inni goście niekoniecznie muszą słuchać o tym, co, kto, gdzie i z kim.
Zapłaciłam, wyszłam i powiedziałam sobie, że wpadnę jeszcze raz sprawdzić, czy cokolwiek się zmieniło.
Ponownie trafiłam tam po pół roku.
Znowu nie byłam sama. Zamówiliśmy Gorgonzola Burger.
Podanie takie samo. Buła taka sama. Mięso lepsze. Za to dodatki o kant dupy strzelił, bo nie dość, że gorgonzola słona, to jeszcze reszta nie równoważyła tego w ogóle, tylko dosalała jeszcze bardziej.
I frytki znowu z posypką. Mi to nie pasuje, bo wolę fryty normalne, posolone, ew. z keczupem.
Obsługa dziwna, bo chyba bardziej interesowało ich to, co w internetach niż ich goście. No ale w końcu knajpa ma mieć amerykański luz, to może o to chodziło.
Zapłaciliśmy i wyszliśmy.
Wiem, że Slow Starter's jest popularne wśród ludzi, bo lubią ich przystawki. Ale ja się przystawką nie najem i idę na to, co mają flagowego i czym się chwalą. A to mnie nie powala. Sorry. I na tej podstawie ich oceniam.
Na plus:
- wielkość porcji
- całkiem ciekawy klimat, chociaż wolę nieco inne miejsca
- dobre piwo
- ilość dodatków i sosów
Na minus:
- podanie (styropianowe talerzyki... można by chociażby w koszyczku... czymkolwiek...)
- chemiczna buła (namakająca i gąbczasta)
- frytki z posypką czosnkową (czy cokolwiek to jest)
- jakość mięsa (może być dużo lepiej)
- dziwna obsługa
Ogólnie polecić mogę ludziom idącym na przystawki, lub takich, którym smakuje żarcie w McD i innych tego typy miejscach - pokochacie ich bułki. Dla mnie niestety to nie jest to, bo buła to ważna część dobrego burgera.
Slow Starter's w internetach: FB
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz